JEZIORAŃSKI Antoni (1827-1882) generał powstania styczniowego

Urodził się 29 V 1827 r. w Warszawie w neofickiej rodzinie żydowskiej Franciszka Ksawerego (1783-1856) i Marianny z Zagrodzkich (1802-1867). Ojciec był kapitanem wojsk Księstwa Warszawskiego i uczestnikiem Powstania Listopadowego. Miał czterech braci i cztery siostry. Antoni był bratem stryjecznym Jana Jeziorańskiego (1835-1864) członka władz powstania styczniowego, skazanego na śmierć przez Moskali i powieszonego m.in. z Romualdem Trauguttem na stokach Cytadeli Warszawskiej. Uczęszczał do Gimnazjum Warszawskiego na Lesznie i odbył studia techniczne […]

16 sie, 2024

Urodził się 29 V 1827 r. w Warszawie w neofickiej rodzinie żydowskiej Franciszka Ksawerego (1783-1856) i Marianny z Zagrodzkich (1802-1867). Ojciec był kapitanem wojsk Księstwa Warszawskiego i uczestnikiem Powstania Listopadowego. Miał czterech braci i cztery siostry. Antoni był bratem stryjecznym Jana Jeziorańskiego (1835-1864) członka władz powstania styczniowego, skazanego na śmierć przez Moskali i powieszonego m.in. z Romualdem Trauguttem na stokach Cytadeli Warszawskiej. Uczęszczał do Gimnazjum Warszawskiego na Lesznie i odbył studia techniczne w Petersburgu,  po których powrócił do Warszawy.

Po wybuchu Wiosny Ludów w maju 1848 r. uciekł do Galicji, gdzie został instruktorem Gwardii Narodowej w Krośnie. Po likwidacji Gwardii przez Austriaków zagrożony aresztowaniem, w listopadzie 1848 r., przyłączył się do powstania trwającego na Węgrzech. W Preszowie dołączył do Legionu Polskiego gen. Józefa Wysockiego. Mianowany podoficerem w pułku jazdy uczestniczył w kilku bitwach. Pod Tarcalem został ranny i awansował na podporucznika i wkrótce na porucznika. Po klęsce węgierskiego powstania Legion Polski udał się w 1849 r. na emigrację do Turcji. Po rozwiązaniu Legionu, Jeziorański został konserwatorem i restauratorem twierdz m.in. Konstantynopola, a od 1851 r.  Belgradu. W przekonaniu, że dojdzie do wybuchu wojny Turcji z Rosją, w 1854 r. wstąpił do oddziału gen. Władysława Zamoyskiego i uczestniczył w wojnie krymskiej. W 1856 r. wrócił do Belgradu na poprzednie stanowisko. W grudniu 1859 r. Antoni Jeziorański postanowił wrócić do Warszawy. Aresztowany przez Rosjan, ale też za poręczeniem dosyć szybko wypuszczony. W listopadzie 1860  r. ożenił się z panną Natalią Horbowską.  Miał z nią córkę Marię.

W lutym 1861 r. przyłączył się do działalności niepodległościowej i przygotowań do powstania. W grudniu 1861 r. konspiracyjny Komitet Miejski został rozbity przez Rosjan, a on ponownie aresztowany, trafił do Cytadeli Warszawskiej. Po trwającym kilka miesięcy śledztwie, we wrześniu 1862 r. został skazany na areszt domowy. Nie zaprzestał działalności niepodległościowej i 14 I 1863 r. otrzymał nominację Komitetu Centralnego Narodowego na naczelnika powiatu rawskiego oraz stopień podpułkownika wojsk narodowych. Jeziorański zbierał i szkolił ochotników.

Po wybuchu powstania, nocą z 4/5 II 1863 r. z 374-osobowym oddziałem i podporządkowaną sobie ok.200-osobową partią Józefa Śmiechowskiego opanował koszary w Rawie Mazowieckiej, zdobywając broń, prowiant i konie. Awansował na pułkownika. Wkrótce w zasadzce w Lubochni pokonał znaczny oddział wojsk rosyjskich. Pod naporem Moskali Jeziorański przeszedł na prawy brzeg Pilicy i 10 II 1863 r. rozkwaterował oddział w zabudowaniach klasztoru oo. Filipinów w Studziannie-Poświętnem. Oddział liczył 466 strzelców, 197 kawalerji, 212 kosynjerów, razem 885 ludzi”. Następnego dnia wg Jeziorańskiego, dotarły do oddziału 2 armaty i 1 śmigownica z rozwiązanego oddziału Józefa Łakińskiego. „Nie na wiele one przydać mi się mogły, jednakże straszyć niemi można było Moskali, a młodemu żołnierzowi dodać otuchy”. W ten sposób powstała oddziałowa artyleria kpt. Henryka Wiercińskiego. W Studziannie dołączył też Józef Leniecki z częścią rozproszonego oddziału Władysława Strojnowskiego z Mazowsza i liczni ochotnicy. Zdaniem Antoniego Szymborskiego: „były to oddziały  imponujące, ludzie doborowi, w większości inteligentni, serce się każdemu radowało, że taka chęć i taki duch wielki owładnął wszystkich. Pochód oddziału był urozmaicony pieśniami, wycieczkami i wyskokami pod karę podpadającymi”. Najchętniej śpiewano „Pieśń z obozu Jeziorańskiego” szerzej znaną z pierwszej zwrotki tekstu:

                  W krwawem polu srebrne ptaszę,

                  Poszły w boje chłopcy nasze.

                  Hu! Ha! Krew gra, duch gra, hu! Ha!

                  Niechaj Polska zna, jakich synów ma!

W marszu ze Studzianny do Przedborza oddział zakwaterował na postój w Skotnikach, w majątku Marii i Leopolda Makomaskich. Ten postój tak zapamiętał Szymborski: „Wieś duża, wkoło lasem otoczona, lecz w niej wszystko pochowane, tak że ani we dworze, ani na wsi za pieniądze nic do jedzenia dostać nie można było, więc wiara przymusowo zdobywała jedzenie, stąd były zażalenia. (…)Dają mi znać, że przed naszym przyjściem pani Makomaska kazała pochować pod spichrz do lamusu całą spiżarnię obficie zaopatrzoną, a w tych lamusach tak jest ukrytą, że niełatwo odkryć. Zrobiliśmy zatem naradę z Jeziorańskim, jak postąpić, żeby na siebie winy nie brać.(…). Przeto kilku przebiegłych upoważniłem do oderwania kłódek i zrobienia rewizji. Okazało się, że sto garncy masła, serów masa paroletnich, wieprz świeżo zabity, kiełbas, szynek, mąki, kaszy różnej obficie. Kiedy p. Makomaska dowiedziała się, że znalezione i wydobywają, rozpacz, płacz, obelgi nie miały hamulca, tak że wszyscy podziwiali furię młodej i ładnej kobiety. Do tego przyszło, że oboje wzięci pod areszt, a to wszystko przeznaczone do użytku oddziału. Po trzechdniowym pobycie i zjedzeniu obfitym wymarsz do Przedborza”.

Wg doniesień prasowych „Czasu” Polacy dowiadywali się tymczasem, że:W Studziannie w Opoczyńskiem, stał znaczny oddział powstańców pod dowództwem Jeziorańskiego. Wymaszerował stamtąd i dnia 15go lutego zajął Przedbórz, wyparowawszy kozaków z miasta. Zabito kozakom kilku ludzi, reszta uciekła”. Wiemy, że oddział zajął Przedbórz dzień wcześniej. Być może informacja o starciu z kozakami odnosi się do wydarzeń pod Przedborzem, we wsi Taras. Pewne jest, że 14 II powstańcy powiesili tam żandarma Majewskiego i włościanina o nieznanej tożsamości.

Przybycie do miasta tak silnego oddziału w sobotę, bądź co bądź, polskiego wojska musiało wywrzeć na mieszkańcach niesamowite wrażenie.  Była jazda i maszerowali strzelcy. Batalion kosynierów budził szczególne zainteresowanie. Wszak od półwiecza nie było tu polskiego orła. To była potęga, której nie sposób było lekceważyć. Zakwaterowanie półtoratysięcznego oddziału wymagało nie lada obiektu. W Przedborzu nie stacjonowały dotąd wojska rosyjskie i nie było jeszcze wówczas żadnych obiektów koszarowych. Natomiast takie warunki zaistniały w zabudowaniach manufaktury sukienniczej. Główny budynek był 4-kondygnacyjny (zob. Lange Wojciech i Molke Jakub). Obok stało kilka innych budynków przemysłowych i mieszkalnych. Słowem, wymarzony kompleks na koszary. Obiekt ten od 1853 r. użytkował  (zob.) Gustaw Zachert jako„Fabrykę kortów G. Zacherta”. Była to modna wówczas tkanina wełniana o skośnym splocie, używana głównie do szycia męskich ubrań. Trudno więc było lepiej trafić. W Przedborzu płacąc gotówką powstańcy pozyskali żywność, furaż, sukna i płótna.

Podług meldunku władz: „(…)przywódca bandy po zerwaniu herbu [z ratusza] i wprowadzeniu Rządu Narodowego przedstawił polecenie naczelnika siły zbrojnej Jeziorańskiego, by zachować pieniądze w kasie, jednak używać ich na rzecz powstania”. Podobnie wydarzenie to zrelacjonował krakowski „Czas”, z dość istotną różnicą. Otóż w tym samym sprawozdaniu tygodniowym wymieniono Przedbórz, gdzie jakoby „buntownicy zrabowali kasę miejską”, zaś gazeta podała, iż: „Rubli srebrnych 1896 nie zabrali, lecz rozkazem podpisanym przez naczelnika Antoniego Jeziorańskiego i szefa sztabu Tomasza Winnickiego polecili zwrócić kontrybuentom, aby Rosjanie gotowizny tej nie zabrali. Płacili za wszystko dostarczone gotówką (…)”.

Trudno zaprzeczyć, aby ów szef sztabu, a z profesji urzędnik pocztowy, nie zechciał skontaktować się z przedborskim pocztowcem (zob.) Edmundem Winiarskim. Po tej wizycie władze carskie otrzymały następujący meldunek: „Kilkunastu ludzi zbrojnych wszedłszy do ekspedycji pocztowej w Przedborzu zażądali okazania sobie tabelli dochodu i obliczywszy na podstawie onej gotowiznę takową w kwocie rs. 18 kop. 3 zabrali unosząc z sobą przedmioty inwentarialne jak to: pistolety, tołub [futro długie do ziemi – WZ] dla eskortujących poczty przeznaczony i herb pocztowy”.   

Można też przypuścić, że pobyt tak silnego oddziału powstańców dawał asumpt do szerszych wystąpień patriotycznych. Osobiste kontakty mieszczan i okolicznego chłopstwa z powstańcami były dobrą okazją ku szerzeniu idei powstania. Włączenie chłopstwa do działań powstańczych było wręcz decydującą kwestią o jego  powodzeniu. Jako, że powstańcy wkroczyli do miasta w sobotę, niedziela była więc podwójnym świętem, kościelnym i narodowym. Wystąpienie (zob.) ks. Józefa Urbańskiego oskarżonego później „o czytanie włościanom podburzającej powstańczej proklamacji” w tym dniu miało więc głęboki sens i uzasadnienie.

Jeszcze jedno wydarzenie z Przedborza odnosi się do pobytu oddziału płk. Jeziorańskiego. We wspomnieniach opisał je tak: „Dnia 4. lutego z oddziałem moim przybyłem do Przedborza – miasta przeważnie zamieszkałego przez starozakonnych. W tem mieście miałem nadzieję ubrać żołnierza w ciepłą odzież. W tym celu zwołałem starszyznę kahału – przedstawiłem im wspólność sprawy, niedoli. Żądałem, aby mi dostarczyli 200 kożuchów, 130 par butów, bielizny dość znaczną ilość, za co zobowiązałem się po cenach, jakie mi przedłożą, bezzwłocznie zapłacić. Nazajutrz dostarczyli mi żądanych przedmiotów ilość zażądaną. Zapytani o cenę, odpowiedzieli: – Pieniędzy za dostarczony towar nie przyjmiemy. Dajemy go w darze od Izraelitów Przedborza. Chciałem im dać kwit, aby nim zapłacili podatek Rządowi Narodowemu – i tego przyjąć nie chcieli. Prosili mię, abym o tem nadmienił Rządowi Narodowemu, dodając: – Niech on trzyma z nami. Jeżeli sprawa, da Bóg, skończy się dobrze, niech prawa, jakie nam obiecali, dotrzymane będą. To mogło rzeczywiście wydarzyć się w Przedborzu. Oddział kwaterował tu trzy dni, co prawda nie od 4 do 7 lutego, lecz pomiędzy 14 i 17. Czyżby więc zaistniała tylko drobna pomyłka w druku, błąd zecera, a może to zamierzona, autorska omyłka, przestawienie dat, po to by spotęgować opinię czytelnika o sprawności i skuteczności jego działania?

Na ogólną liczbę 4738 mieszkańców Przedborza, większość stanowili Żydzi. Wiemy, że wtedy mieszkało ich więcej niż 3450 osób. Zatem najpewniej istniała potencjalna ilość rzemieślników żydowskich zdolnych do wykonania zleconego zadania i to w krótkim czasie. Zapewne i od strony materialnej stać było ten kahał (gminę żydowską), aby pokryć koszty we własnym zakresie. To wszystko jest bardzo prawdopodobne, jeśli nie prawdziwe. Wątpliwości biorą się stąd, iż Jeziorański opis tego wydarzenia osadził w swoim „Pamiętniku…” pomiędzy zdobyciem koszar w Rawie (4 II) a bitwą pod Lubochnią (6 II). Zatem, to przestawienie faktów popełnione przez autora, czy też pomyłka nazw miejscowości i wydarzyło się nie w Przedborzu a Wolborzu? Nazwy podobnie brzmiące, więc o pomyłkę nie trudno. Tak właśnie twierdzi Krzysztof Tomasz Witczak: nie Przedbórz, lecz Wolbórz był miejscem tego wydarzenia. Tym bardziej, że Wolbórz znajduje się na trasie marszu oddziału z Lubochni do Studziannej. Nie mając pewności możemy jedynie wyrazić pogląd, iż Żydzi w Wolborzu, podobnie jak w Przedborzu, mieli rzeczywiście swój własny kahał, lecz zdecydowanie mniej liczebny. Skoro tak, to i możliwości materialne i sprawcze były skromniejsze. „W 1857 r. Wolbórz zamieszkiwało 270 Żydów, co stanowiło 19% wszystkich mieszkańców. Był wśród nich kupiec, 4 sklepikarze, krawiec, 2 garbarzy oraz piekarz i rzeźnik. W 1897 r. w mieście żyło 437 Żydów, stanowiąc 26% ogółu mieszkańców”. Z kolei „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego…” z 1893 r. podaje, że Żydów w Wolborzu było około 700. Różne źródła i rozbieżności. Rodzi się jednak myśl, że skoro sami nie mieli technicznych możliwości sprostania tak poważnemu zamówieniu, być może wykorzystali rzemieślników z najbliższych większych skupisk żydowskich. Tego jednak raczej nie udałoby się utrzymać w tajemnicy. Sprawdziliśmy więc ewentualność sprowadzenia wspomnianych kożuchów, butów i bielizny z okolicy. Okazało się, co zaskakuje, że wśród Żydów skazanych przez Rosjan za pomoc materialną na rzecz powstania nie było mieszkańców Przedborza, Wolborza. Piotrkowa ani Tomaszowa. Ale jest jeszcze jeden argument za Przedborzem. Otóż 3 II 1863 r., w odpowiedzi na nominację pułkownikowską, Antoni Jeziorański informował Rząd Narodowy: „żołnierz obdarty, obuwia brak, udaję się w stronę, gdzie spodziewam się go przyodziać”. Z kolei, o Przedborzu podał: „W tem mieście miałem nadzieję ubrać żołnierza w ciepłą odzież”. Trudno dyskutować ze sławą przedborskiej manufaktury sukienniczej, której wyroby były szeroko znane nie tylko w Królestwie Polskim, zaś przecież burmistrz Przedborza w cytowanym meldunku raportował: ”zażądali furażu i odzieży”. Dodajmy też, że płk Jeziorański, był oficerem o wieloletnim doświadczeniu bojowym a znajomość map nie była dla niego żadną trudnością. Piękna patriotyczna postawa przedborskich Żydów zasługuje na szacunek i pamięć.

Kilkudniowy pobyt powstańców w Przedborzu sprawił, że żołnierze byli wypoczęci, podkarmieni i nieźle odziani. Gdy 17 II oddział szykował się do dalszego marszu dotarła wiadomość, iż oddział wojsk rosyjskich mjr. S. Doniec-Chmielnickiego ścigający ich jeszcze od Studzianny, zmierza w kierunku Przedborza. Oznaczało to, że rosyjski dowódca bardzo ostrożnie z kilkudniową zwłoką, ale jednak odważył się kontynuować pościg. Płk Jeziorański nagle znalazł się w sytuacji przymusowej: przygotować się i podjąć walkę z wrogiem w mieście, czy też uniknąć jej i wycofać się. Żadne rozwiązanie nie było korzystne. Rozkaz opuszczenia miasta bez walki zostałby źle przyjęty przez powstańców, wszak ochotników nienawidzących wroga. Odczytano by go jako ucieczkę zwycięskiego jak dotąd wodza. Płk Jeziorański nie wahał się długo, przyjął jeszcze inne rozwiązanie. Rozważając warunki walki w mieście a starcie z nieprzyjacielem w polu, podjął decyzję o opuszczeniu miasta. W swoim „Pamiętniku…” motywował ten zamysł przekonująco: „Dnia 7 lutego [17 II 1863 r.- WZ] rano dano mi znać, że do Przedborza zbliża się wojsko rosyjskie. Mogłem stoczyć z niem bitwę, ale przez wzgląd na miasto, które być mogło przy spotkaniu narażone na straty, a może na pożar, który by je zniszczył zupełnie, wymaszerowałem przed samem przybyciem wojska moskiewskiego, także kiedy ich awangarda wchodziła do miasta ariergarda oddziału mego opuszczała je”. Dodajmy, że właśnie wtedy dołączyła do powstańców grupka Przedborzan. Jako, że głównym celem marszu Jeziorańskiego przez Przedbórz, była dążność do połączenia jego oddziału z gen. Langiewiczem, w tej sytuacji wybrał okolicę miasta dogodną do walki i zbieżną z kierunkiem marszu.

Jego wojsko zajęło pozycję bojową na wschód od miasta, wzdłuż skraju lasu przeciętego drogami do Kielc i Policzka. Stanowisko było bardzo dogodne, wokół rozciągały się pola uprawne. Od miasta dzieliło je pół mili. Nie znamy wielkości sił rosyjskich. Jeśli był to cały garnizon konecki, to stosunek jego siły do powstańców wynosił jak 1:3. Przewaga w sile broni strzeleckiej zapewne leżała po stronie Moskali, Polacy zaś górowali przede wszystkim wysokim morale, dogodnym  położeniem do obrony i ataku oraz możliwością skrytego manewru. Obaj dowódcy musieli sobie zdawać sprawę z tych uwarunkowań. Płk Jeziorański lapidarnie wspomniał jedynie, iż Moskale „domyślili się mego zamiaru. Wysłali za oddziałem moim na rekonesans kozaków – sami pozostali w Przedborzu”. Są też informacje o starciu z udziałem kawalerii powstańczej. Wymiana ognia z kozakami musiała być jednak znaczna, skoro współcześnie poszukiwacze militariów znaleźli w tym rejonie pokaźną ilość wystrzelonych pocisków. W tradycji Przedborzan tkwi także pamięć o poległych powstańcach pochowanych na rozwidleniu obu wspomnianych dróg. Właściciel pola o nazwisku Millak ustawił na mogile pamiątkowy krzyż.

A jednak w tejże okolicy coś jeszcze się wtedy wydarzyło. Informację znajdujemy w parafialnej księdze zgonów. Wg niej, właśnie 17 II 1863 r. w pobliskiej wsi Policzko, położonej przecież na drodze marszu oddziału płk. Jeziorańskiego zostali powieszeni „dwaj nieznanego pochodzenia, wiek nieznany” i uwaga: „przez Polaków”. Jako świadka zapisano osobę o nazwisku Ortman. Zapewne był nim Walery Ortman, wtedy lat 34, sekwestrator skarbowy powiatu. Czy jego osoba i funkcja miała w tym przypadku jakieś uzasadnienie? Pewnie był osobą majętną. Kim byli powieszeni? Wydaje się, iż raczej mogli to być obcy, nieznani chłopi oddający się rabunkom. Jeśli jednak zapis „[powieszeni] przez Polaków” potraktujemy jako antynomię zapisu „[powieszeni] przez Rosjan”, to wówczas analizowane wyrażenie jest kluczem, który może oznaczać tylko „powstańców polskich” i napiera zupełnie innego znaczenia. Powstańcy powiesili sługusów rosyjskich, zdrajców narodu polskiego. Ten zakamuflowany sposób określania powstańców dowodzi ostrożności postępowania przedborskiego proboszcza, przecież gorącego patrioty, popierającego powstanie słowem i czynem.

W tym samym czasie, po opuszczeniu Przedborza, gen. Jeziorański wspominał, że: „(…)spotkał nas obywatel K… spieszący do oddziału mego z darem od pań województwa radomskiego. Był to sztandar dla kawalerij, pięknie robiony; dla mnie czapka z szafirowego aksamitu obszyta siwym barankiem i szarfa trójkolorowa. Czapkę zdobił orzełek misternie szyty srebrem na polu czerwonem. Przyłączonych do tego kilka serdecznych słów, wyrażających sympatię i wdzięczność Polek było drogą dla mnie trudów nagrodą”.

Po niedoszłej bitwie powstańcy Jeziorańskiego w marszu przez Policzko, Góry Mokre, Skąpe i Lasocin podążali w kierunku Gór Świętokrzyskich. Pod Małogoszczem 22 II 1863 r. rzeczywiście spotkali się z oddziałem gen. Mariana Langiewicza. Tam, dwa dni później stoczyli jedną z największych i najkrwawszych bitew w powstaniu. Pisał o niej awansowany przez Langiewicza na generała, Antoni Jeziorański: „Bitwa pod Małogoszczem przeprowadzona była bez obmyślanego z góry planu, bez uprzedniej świadomości o ruchach nieprzyjaciela. Napad Moskali był tak niespodziewany, że jedynie dziełem Opatrzności nazwać można, żeśmy ocaleli i przypisać to szczególnej odwadze żołnierza naszego a braku zapobiegliwości i energii moskiewskich dowódców”. Ciekawe są losy powstańczych taborów. Z Małogoszcza powędrowały w kierunku północno-zachodnim, aż pod Ewelinów z zamiarem ukrycia w rozległym, trudno dostępnym kompleksie leśnym. To dziś obszar Przedborskiego Parku Krajobrazowego. Tam, w miejsce zwane Wałem z trzech stron okolone rzeką Czarną, zawiódł go kolonista niemiecki Erdman, który tego samego dnia zdradził tabor kozakom gen. Czengierego. Taboryci byli bez szans, wielu zginęło. Ci spoczywają w miejscu walki. W ręce Moskali dostały się zapasy żywności, odzieży i amunicji na „20-30 wozach wraz z 60-70 końmi i ludźmi, eskortującymi te zapasy”. Rosjanie przejęli też archiwa generałów Langiewicza i Jeziorańskiego. Zdrajca zawisł na szubienicy z rąk żandarmerii konnej kpt. „Junoszy”-Władysława Kopaczyńskiego.

Po bitwie małogoskiej Antoni Jeziorański objął stanowisko dyżurnego generała w sztabie Langiewicza. Gdy po bitwie pod Grochowiskami Langiewicz wycofał się do Galicji, za nim podążył Jeziorański. Wkrótce jednak został on mianowany naczelnikiem wojennym województwa lubelskiego i w końcu kwietnia wkroczył z 800-osobowym oddziałem na teren zaboru rosyjskiego. Już 1 V stoczył zwycięską walkę pod Kobylanką. Tam osobiście wsławił się poprowadzeniem brawurowego ataku na bagnety. Bitwa ta jest uznawana za jedną z największych zwycięskich bitew powstania w której Jeziorański udowodnił swój ponadprzeciętny talent wojskowy. Odcięty od swoich, przekroczył granicę z Galicją, gdy w tym czasie jego oddział został rozbity pod Hutą Krzeszowską, Niesnaski wśród Polaków i wzajemne oskarżenia doprowadziły do postawienia mu zarzutów przed Rządem Narodowym. Oczyścił się z zarzutów, lecz został pozbawiony stanowiska naczelnika województwa lubelskiego. Ukrywał się w Chrewcie, lecz pod koniec 1863 r. został aresztowany przez austriacką policję. Był więziony w Kufsteinie i Meranie. Po uwolnieniu w czerwcu 1865 r., wyjechał z żoną do Szwajcarii, następnie Paryża, gdzie utrzymywał się z zasiłków. Po wybuchu wojny francusko-pruskiej  w 1870 r. gen. Jeziorański chcąc walczyć z kolejnym naszym zaborcą, jako szeregowiec wstąpił do francuskiej Gwardii Narodowej. Po kapitulacji Francji, Jeziorański zdecydował się wrócić do Galicji. W 1873 r. zamieszkał we Lwowie i zatrudnił  się Wydziale Krajowym Sejmu Galicyjskiego.

Generał Antoni Jeziorański zmarł nagle 16 II 1882 r. we Lwowie w wieku 55 lat. Jego pogrzeb w kwaterze powstańców styczniowych Cmentarza Łyczakowskiego był wielką manifestacją patriotyczną, w której wzięło udział około 20 tysięcy osób. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Niepodległości z Mieczami.

Zdaniem dr. Emila Noińskiego był jednym z najzdolniejszych dowódców powstańczych. Legitymował się  talentem organizatorskim, odwagą osobistą i wrodzonymi zdolnościami wojskowymi.

 

Archiwum Państwowe w Kielcach, Archiwum Ordynacji Myszkowskich, sygn. 182_0421 i 182_0439; Archiwum Parafii Przedbórz, księga zgonów 1863 akt 18, Pamiętniki jenerała Antoniego Jeziorańskiego od roku 1848 do roku 1863, Lwów 1880; Pamiętniki jenerała Antoniego Jeziorańskiego, Powstanie 1863, Część I, Część II, Lwów 1913-1914; A. Szymborski, Burzliwe fortuny obroty, Mój pamiętnik (1831-1881), Kraków 2000; „Czas” 1863 nr 43 (22 II) i nr 55 (8 III); M. Pawliszczew, Tygodnie polskiego buntu, Tom II Walka orężna 1863-1864, przekład i opracowanie naukowe Apoloniusz Zawilski, Warszawa 2003; Encyklopedia Samuela. Orgelbranda, Warszawa 1865, T. 21, s. 668; Krzysztof Tomasz Witczak, Wolbórz czy Przedbórz? Przyczynek krytyczny do „Pamiętników jenerała Antoniego Jeziorańskiego” w: „Gloria Victis 1863 r. Studia i szkice z dziejów Powstania Styczniowego”, Warszawa-Piotrków Trybunalski, 2013, s. 177-202; Żydzi a powstanie styczniowe, Materiały i dokumenty, opracowali i przygotowali do druku A. Eisenbach, D. Fajnhauz, A. Wein, Warszawa 1963; Stanisław Zieliński (oprac.), Bitwy i potyczki 1863-1864, Rapperswil 1913; Chłopi i sprawa chłopska w powstaniu styczniowym, materiały z terenu guberni radomskiej, red. Stefan Kieniewicz, Wrocław 1962; Zbigniew Gnat-Wieteska, Generałowie Powstania Styczniowego, Pruszków 1994; Karol Jadczyk, Z armii sułtana pod sztandar narodowy: polscy oficerowie wojsk tureckich jako dowódcy partii partyzanckich w powstaniu styczniowym 1863–1864 w: „Przegląd Historyczno-Wojskowy”  2014 nr 15 s. 7-27; Henryk P. Kosk, Generalicja polska, tom 1 A-Ł, Pruszków 1998; Jerzy Kukulski, Piotrkowskie w okresie Powstania Styczniowego w: „Z dziejów Powstania Styczniowego w Piotrkowskiem”, Piotrków Trybunalski 1991, tam s. 25 błędna informacja, jakoby Jeziorański zajął Przedbórz rakiem 12 lutego; Wiesław Caban, Z dziejów Powstania Styczniowego w rejonie Gór Świętokrzyskich, Warszawa-Kraków 1989; Cezary Jastrzębski, Bitwa pod Małogoszczem, Małogoszcz 2013; informację o krzyżu Millaka przekazał Marian Najmrocki; https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/w/531-wolborz/99-historia-spolecznosci/138264-historia-spolecznosci, odczyt 7 V 2022 r.; http://www.nowylubliniec.pl/teksty,main,0,1,gen_antoni_jezioranski,18.html

Wojciech Zawadzki

W tej kategorii …

BANASZKIEWICZ Teofil Teodor (1851-1907), ksiądz

Inny zapis nazwiska: Banaśkiewicz. Urodził się 20 XI 1851 r. w Przedborzu w rodzinie Walentego i Urszuli z Wydrychiewiczów. Jego rodzice pobrali się 23 VII 1844 r. w przedborskim kościele św. Aleksego. W akcie ślubu zapisano, że Walenty Banaszkiewicz syn Mikołaja i...

czytaj dalej