„Merkur” i Venus”, czyli „Merkut” i inni.

Jak to się stało, że 16 stycznia 1945 r. Armia Czerwona zdobyła Przedbórz zamieniony w niemiecką twierdzę zaledwie po krótkiej walce? Poległo łącznie około setki żołnierzy niemieckich i kilkunastu rosyjskich. Ten sukces, jak to zwykle bywa był kosztowny, wymagał wysiłku w zdobywaniu wiedzy o przygotowaniu niemieckiej obrony na linii rzeki Pilicy. Przedborski cmentarz rozpruty niemieckimi okopami. Tuż po wyzwoleniu sfotografował Lucjan Brylski. Zbiory PSB. Nieco wprowadzenia […]

13 gru, 2025

Jak to się stało, że 16 stycznia 1945 r. Armia Czerwona zdobyła Przedbórz zamieniony w niemiecką twierdzę zaledwie po krótkiej walce? Poległo łącznie około setki żołnierzy niemieckich i kilkunastu rosyjskich. Ten sukces, jak to zwykle bywa był kosztowny, wymagał wysiłku w zdobywaniu wiedzy o przygotowaniu niemieckiej obrony na linii rzeki Pilicy.

Przedborski cmentarz rozpruty niemieckimi okopami. Tuż po wyzwoleniu sfotografował Lucjan Brylski. Zbiory PSB.

Nieco wprowadzenia

Od wielkiego zwycięstwa Armii Czerwonej na Łuku Kurskim w sierpniu 1943 r., wojska niemieckie znalazły się w sytuacji ciągłego, acz opóźnianego, odwrotu. Jednak jeszcze w końcu tego roku, Sowieci stanęli nad granicą z Rzeczpospolitą Polską sprzed 17 września 1939 r.

Gdy w lipcu 1944 r. pierwsze oddziały Armii Czerwonej dotarły do Wisły, rychłe rozgromienie Niemców i zakończenie wojny stało już wszystkim zupełnie realne. Niedawna jeszcze linia obrony niemieckiej na wschodzie, rozciągająca się od Dźwiny na północy, po wybrzeża Morza Czarnego na południu, długa na 2200 km, została przełamana. W siedmiu wielkich operacjach kampanii letniej, w tym największych: białoruskiej, jasko-kiszyniowskiej i lwowsko-sandomierskiej, wojska sowieckie przesunęły się na zachód o 600-700 km.

Czy, niszcząc i wypychając wroga, oddziały Armii Czerwonej niosły znękanej ludności podbitych krajów „tylko” upragnioną wolność i suwerenność – czy także coś więcej? – to, z licznymi obawami Polaków, stawiane pytanie, miało już niebawem okazać swe prawdziwe oblicze. Ten jakże istotny dla Polski temat tutaj stawiam jedynie sygnalnie.

W sierpniu 1944 r. front wschodni ustabilizował się wzdłuż rzek Biebrzy, Narwi, Wisły i Wisłoki. Na ziemiach polskich stanęło aż pięć sowieckich wielkich ugrupowań operacyjnych, by wymienić je od północy: 3 Front Białoruski, 2 Front Białoruski, 1 Front Białoruski, 1 Front Ukraiński i 4 Front Ukraiński. Rosjanie zdołali też uchwycić na zachodnim brzegu Wisły, trzy pokaźne przyczółki umożliwiające w przyszłości rozwinięcie akcji zaczepnej.

Naprzeciwko nim stanęły w ugrupowaniach obronnych dwie grupy armii niemieckich. Na północ od linii Puławy, Radom, Tomaszów Mazowiecki, Piotrków Trybunalski stanęła Grupa Armii „Środek”, a na południe rozwinęła się Grupa Armii „A” (wcześniej znana jako „Północna Ukraina”).

Przedbórz na przełomie lat 1944/1945 leżał więc w pasie działania niemieckiej Grupy Armii „A” i 1. Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej.

„Venus” i „Merkur”

Rzeczywiście, gdy w lipcu 1944 r. udało się Niemcom zatrzymać ofensywę sowiecką na linii Wisły, natychmiast rozpoczęli budowę umocnień na kolejnej naturalnej przeszkodzie, czyli Pilicy. Rzeka płynąca na znacznym odcinku z południa ku północy, w dodatku równolegle do Wisły i w dostatecznym od niej oddaleniu, aby zdążyć przygotować silny pas umocnień, była poważną przeszkodą ku głębi Niemiec. Przypomnijmy, że kilkanaście kilometrów za Piotrkowem rozpoczynał się wcielony do Rzeszy Niemieckiej obszar ziem polskich zwany Warthegau. Budowany wzdłuż Pilicy od Warki do Przedborza pas umocnień nazwali kryptonimem „Venus”, a dalej od Przedborza wzdłuż Gór Przedborsko-Małogoskich kryptonimem „Merkur” (a-1 i a-2).

Władze okupacyjne przymusowo zaangażowały ludność do budowy umocnień. Utworzono liczne obozy pracy. Wymieńmy tylko te w pobliżu Przedborza:

Ręczno – obóz pracy 3893. Założony w VIII 1944, zlikwidowany w I 1945. Mieścił się w zabudowaniach gospodarczych. W obozie przebywali Polacy, przeciętnie kilkaset osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne wzdłuż rzeki Pilicy.

 Reczków– obóz pracy 3885. Założony 5 IX 1944, zlikwidowany 14 I 1945. Mieścił się przy nadleśnictwie Reczków. W obozie przebywali Polacy i Cyganie, przeciętnie 200 osób; ogółem przeszło przez obóz przeszło 3 tys. osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne. Podczas likwidacji obozu więźniowie zostali zwolnieni. 

 Bąkowa Góra – obóz pracy 67. Istniał VIII 1944 – I 1945. Mieścił się w zabudowaniach gospodarskich. W obozie przebywali Polacy, przeciętnie kilkaset osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne wzdłuż Pilicy.

 Dęba – obóz pracy 772. Istniał VIII 1944 – I 1945. Mieścił się w zabudowaniach gospodarskich. W obozie przebywali Polacy, przeciętnie kilkaset osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne wzdłuż Pilicy.

 Majkowice – obóz pracy 2636. Istniał VIII 1944 – I 1945. Mieścił się w zabudowaniach gospodarskich. W obozie przebywali Polacy, przeciętnie kilkaset osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne wzdłuż Pilicy.

 Czermno – obóz pracy 680. Założony w XI 1944, zlikwidowany 13 I 1945. Mieścił się w 7 barakach na placu szkolnym. W obozie przebywali Polacy, przeciętnie 450 osób; ogółem przez obóz przeszło ok. 2 tys. osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne. W czasie likwidacji obozu więźniów wywieziono w nieustalone miejsce.

 Góry Mokre – obóz pracy 1275. Założony w poł. VIII 1944, zlikwidowany 16 I 1945. Mieścił się w 30 barakach ustawionych przy budynku szkolnym. W obozie przebywali Polacy, przeciętnie 550 osób; ogółem przez obóz przeszło ok. 10 tys. osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne. W obozie zastrzelono 1 więźnia. W czasie likwidacji obozu część więźniów zwolniono, a pozostałych wywieziono w kierunku Radomska.

 Józefów – obóz pracy 1631. Utworzony 15 IX 1944, zlikwidowany 14 I 1945. Mieścił się w barakach. Przebywali w nim Polacy, przeciętnie 250 osób. Ogółem przez obóz przeszło ok. 6 tys. osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne. W czasie likwidacji obozu więźniowie zostali zwolnieni.

 Oleszno – obóz pracy 3108. Utworzony 1 VIII 1944, zlikwidowany 13 I 1945. Mieścił się w  27 barakach. Przebywali w nim Polacy, przeciętnie 2 tys. osób. Ogółem przez obóz przeszło ok. 18 tys. osób. Więźniowie wykonywali roboty fortyfikacyjne. W czasie likwidacji obozu więźniowie zostali zwolnieni.

Podobnie i w Przedborzu funkcjonował potężny węzeł prac inżynieryjnych, zatrudniający przymusowych robotników spośród mieszkańców miasta i okolicznych wiosek, a nawet dowiezionych z dość odległych miast, jak Radomsko i Częstochowa.

Powyżej wycinki z niemieckiej instrukcji saperskiej. I jeszcze kilka fragmentów dokumentów niemieckich:

Skoncentrowano także znaczne siły wroga. I tak w Przedborzu w listopadzie 1944 r. – wg danych wywiadu Armii Krajowej – było 800 żołnierzy niemieckich Wehrmachtu i 550 żołnierzy obcych narodowości w służbie niemieckiej dysponujących 20 ciężkimi karabinami maszynowymi, 40 pistoletami maszynowymi, 1100 karabinami oraz 3 działami. Ponadto było tu 300 SA-manów (Oddziały Szturmowe NSDAP) z karabinami oraz 180 żandarmów i policjantów wyposażonych w 10 ckm-ów, 60 pm-ów, 140 kb-ów i 10 samochodów. Przy budowie umocnień pracowało także 300 robotników OT  (Organisation Todt) uzbrojonych w 250 kb-ów. Łącznie ponad 2 tysiące uzbrojonych żołnierzy wroga.

Fragment meldunku wywiadowczego o siłach wroga na obszarze Obwodu Armii Krajowej Radomsko

Sukces „Błyskawicy”

Z tym przedsięwzięciem wiąże się epizod, który miał miejsce najprawdopodobniej 7 sierpnia 1944 r. nad Pilicą opodal Piotrkowa. Skupiły się tam oddziały partyzanckie piotrkowskiego Kedywu Armii Krajowej. Oddział „Błyskawica”, jako oddział ochrony sztabu ubezpieczał teren od strony wsi Barkowice. W pobliżu stacjonował oddział „Grom” i on także wystawił swoje ubezpieczenia na lizjerze lasu. Wspominał jeden z żołnierzy „Gromu”, strz. „Atos” – Jan Arkusiński: „Wiedziałem już w Piotrkowie, że w oddziale „Błyskawica” jest mój kolega „Bipis” – Henryk Szymański(…). Aby pogadać weszliśmy w lasek w pobliże czujki „Błyskawicy” wysuniętej na północny zachód od gajówki. Gdy usiedliśmy, w pewnej chwili usłyszeliśmy warkot samochodu jadącego leśnym duktem z kierunku Lubiaszowa, gdzie stała czujka. Byliśmy z „Bipisem” oddaleni o kilkanaście metrów i doskonale widzieliśmy jak z miejsca, gdzie była czujka wyskoczyło czterech partyzantów z bronią gotową do strzału. Samochód osobowy „Mercedes” koloru czarnego zwalniając stanął. Z samochodu wyszło dwóch Niemców z podniesionymi do góry rękami. W tym momencie ktoś w pobliżu wystrzelił z automatu i jeden z Niemców stojący przy drzwiach z prawej strony samochodu błyskawicznie chwycił za automat i zaczął uciekać w las. Któraś z partyzanckich serii dosięgła niemieckiego podpułkownika. Kierowca, który również próbował ucieczki, wyłuskany został przez partyzanckie patrole i doprowadzony do dowództwa, gdzie był przesłuchiwany. Jak się okazało był to z pochodzenia Czech, z którym nawet przez chwilę rozmawiałem. W samochodzie znaleziono broń i mapy wojskowo-sztabowe z naniesionym szczegółowo 150-kilometrowym pasem umocnień nadpilicznych”. Niemieccy oficerowie to oberstleutnanci Aschbrenner i Craspar. Ich zadaniem było zweryfikowanie zaplanowanych na mapach umocnień z terenem. Zdobyte przez żołnierzy „Błyskawicy” mapy ukazywały przebieg umocnień w pasie „Venus”.

Zdobycz była więc nie lada jaka. Świadomość wartości zdobytych materiałów była w dowództwie wprost oczywista. Wiadomo było, że muszą być one bezwarunkowo dostarczone Rosjanom. Jak to uczyniono? Znamy dwie rozbieżne wersje. W „Pamiętniku „Błyskawicy” odnotowano, że: „zabrane mapy zostały przekazane przez oddział żołnierzy radzieckich, który odszedł z 25 pułku partyzanckiego w Stefanowie i przedarł się przez front niemiecki i połączył z wojskami radzieckimi”. Pułk miał dostać przez radio od Rosjan podziękowanie za tę pomoc. Zdaniem ppor. „Maja” zdobytą mapę „przekazano ks. kapelanowi „Ksaweremu”, który po wielu perypetiach dostarczył ją do klasztoru oo. Bernardynów w Piotrkowie, skąd przekazana została dalej”.

„Merkut”, czyli rozpoznanie Armii Czerwonej

O działalności sowieckich oddziałów dywersyjno-rozpoznawczych po obu stronach Pilicy w latach 1943-1945 mamy dość mgliste pojęcie. Przeważają nieliczne wspomnienia, że owszem były, współpracowały z oddziałami Armii Ludowej (zob. prace Ryszarda Nazarewicza) i wzmianki, skąpe wspomnienia o spotkaniach i pomocy ze struktur Armii Krajowej. Rzetelnej wiedzy, bo i dostępu do sowieckich archiwów, brak.

Wiemy też, że ich celem była robota dywersyjna na zapleczu wroga, ale i prowadzenie stałej pracy wywiadowczej. Stąd szczególne nasilenie tych grup jesienią 1944 r. po obu stronach Pilicy, czyli wtedy gdy ruszyły niemieckie przygotowania obronne na linii tej rzeki. O pozyskanie tej wiedzy starało się kilka, jeśli nie kilkanaście sowieckich grup zwiadowczych przerzuconych drogą lotniczą na tereny nadpiliczne. Wojskowe rozpoznanie, zdobywanie wiedzy o fortyfikacjach i sile wroga było wprost bezcenne dla Armii Czerwonej. Pozwalało ustalić słabe punkty obrony niemieckiej i przekroczyć umocnienia zdecydowanie szybciej i mniejszym kosztem.

Jedną z sowieckich grup rozpoznawczych 7 października 1944 r. samolotem Li-2, na rozkaz z Dowództwa 1 Frontu Ukraińskiego, wysłano pod Przedbórz. Nie znamy składu tej grupy, którą dowodził kpt. „Wołodia”. W jej składzie był jedyny Polak, starszy lejtnant Stefan Starzemski ps. „Merkut” (1923 – po 1982). Pełnił obowiązki zastępcy dowódcy. (Po wojnie został oficerem UB i kontrwywiadu wojskowego). W jego opinii zapisano „zwiadowca. Człowiek w wysokim stopniu zdyscyplinowany, pełen inicjatywy, umiejący sobie poradzić w każdej sytuacji, wypełniał sumiennie najbardziej odpowiedzialne zadania. Nie do zamienienia w działaniach bojowych. Cztery razy był w boju…”.  Jako Polak miał ułatwiony kontakt z rodakami. Budził zaufanie, był też bardziej wiarygodny.

Grupę desantowano na spadochronach w okolicy wsi Wygwizdów. „Lądowanie mieli trudne. Skakali na ślepo. Trafili więc zupełnie przypadkowo na niemiecki oddział tam rozlokowany. Zginęliby prawdopodobnie wszyscy, gdyby nie to, ze zaopatrzenie dla nich tym razem zrzucono na oddzielnych spadochronach. One właśnie, owe siedem białych czasz z ciężkimi workami odwróciły uwagę wroga, a że ludzi i zaopatrzenie wiatr znosił w różne nieco strony, ocaleli. Po wylądowaniu, pewni, że Niemcy będą ich ścigać, zajęli obronne pozycje, postanawiając drogo sprzedać swoje życie. A mieli nawet przy sobie ręczne karabiny maszynowe. Ale Niemcy na szczęście nie nadeszli, wycofali się więc  do lasu”.

Wygwizdów 1942. Widok od Ludwikowa. Akwarela, malował Tadeusz Zawadzki. W zbiorach Wojciecha Zawadzkiego.

W rejonie Przedborza grupa kpt. „Wołodii” przebywała około miesiąca. Mamy potwierdzenie ze wsi Taras o prowadzeniu przez „skoczków” rozpoznania prac fortyfikacyjnych nad Pilicą. Skoro więc Taras, to i szersze okolice Przedborza, czyli uznanej już w minionych wojnach, dogodnej przeprawy przez szeroką przeszkodę wodną. Jak Taras, to i Skotniki, czyli stwierdzenie miejsca odłączenia od umocnień wzdłuż Pilicy innej, nowej linii fortyfikacyjnej znanej jako a-1 i a-2. To musiało budzić zainteresowanie sowieckiego dowództwa. A skoro tak, to sprawdzono styk obu linii. W zgodzie ze sztuką wojenną dwie różne linie obronne, zajmowały dwa różne oddziały wojskowe. Ich styk często bywał najsłabszym ogniwem. I tu było kolejne odkrycie, swoisty, niezwykle groźny zwornik. Ten styk na kierunku głównej drogi ze wschodu na zachód, czyli Końskie – Przedbórz, tuż za wsią Czermno był zabezpieczony rozległym na 2 kilometry polem minowym oraz długim aż za szosę Kielce – Przedbórz rowem przeciwpancernym.

Rozpoznanie fortyfikacyjne okolicy Przedborza zajęło grupie „Merkuta” ponad miesiąc. Po wykonaniu zadania, w listopadzie przeniosła się pod Częstochowę.

Rozwiązanie

Mając rozpracowane w szczegółach linie niemieckiej obrony, Dowództwo 1 Frontu Ukraińskiego uderzyło w ich najsłabsze miejsca. Zamiast frontalnego ataku od wschodu, wzdłuż głównych dróg od Kielc i Końskich, na kierunku przeprawy przez Pilicę w Przedborzu, zastosowano uderzenie od południa z kierunku Włoszczowy. Równocześnie kontynuowano przełamanie niemieckiej obrony na Pilicy na wysokości Krzętowa, z uderzeniem na Radomsko. Tym sposobem obrona „fortecy” Przedbórz została zaskoczona i ominięta.

Tadeusz Trzebski, Rocznica, zob. PSB t. II.

Wojciech Zawadzki

 

W tej kategorii …

Amatorski Zespół Teatralny OSP w Korytnie (1945-1970)

Korytno to wieś z młynem we wsi Wierzbowiec w gminie Masłowice, parafia Bąkowa Góra, powiat noworadomski 29 domów, 430 mieszkańców, folwark 1540 mórg, wieś liczy 22 osady (wg „Słownika geograficznego Królestwa Polskiego(…)”, 1883). To rodowa wieś możnego rodu...

czytaj dalej
Strażacka historia Przedborza

Niedawno dotarła do mnie książka „125 lat Ochotniczej Straży Pożarnej w Przedborzu”, Przedbórz 2024, autorstwa Artura Zimnego, Pawła Grabalskiego i Wojciecha Mordaka. Egzemplarz Autorzy zaopatrzyli dedykacją wdzięczności za pomoc, miło mi i dziękuję.                  ...

czytaj dalej
Przedbórz 1945 – nowa rzeczywistość

Cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie, Jedno wiem tylko: sprawiedliwość będzie, Jedno wiem tylko: Polska zmartwychwstanie.                                        Zygmunt Krasiński   Osiemdziesiąt lat temu dobiegła końca II wojna światowa. Okrutne żniwo zabrało...

czytaj dalej